Podczas urlopu w ramach projektu „Abana Baseka” s. Ewa Mazur, ze wspólnoty Sióstr Magdalenek od Pokuty w Erfurcie w Niemczech, odbyła podróż do Ruandy i Burundi. Oto jej świadectwo:
Ruanda – kraj tysiąca wzgórz i tysiąca problemów. To kraj naznaczony w swej historii wielkim cierpieniem, bratobójczą wojną, konfliktem między dwoma plemionami Tutsi i Hutu. Dziś w Ruandzie szuka się pojednania i pokoju. Burundi – najbiedniejszy i zarazem najpiękniejszy kraj świata. Widoki zapierają dech w piersiach. Bananowe sady splatają się z polami kawowymi i manioku, a wszystko na soczysto czerwonej ziemi.
Doświadczenie Afryki uświadomiło mi jak jesteśmy bogaci, jak wiele mamy i że nasze problemy to nic w porównaniu z problemami dotykającymi ludzi żyjących w Ruandzie i Burundi. Odkryłam jak bardzo może cieszyć woda w kranie. Bo tam nie tylko nie ma kranów, ale sama woda nie zawsze nadaje się do picia. Nikt nie widzi w tym nic szczególnego, bo ludzie od zawsze żyją w domach z gliny lub szałasach, nie mają toalety, prądu ani bieżącej wody. Bardzo dotknęło mnie to, jak szybko dziecko musi tam dorosnąć i stanąć na nogi, po to, aby stać się użytecznym i przynieść choćby wodę z odległych rejonów. Największe wrażenie po przyjeździe do Afryki zrobiła na mnie obecność ogromnego Kościoła. Kościół Burundi i Ruandy to Kościół młody, wielka dynamika, świeżość spojrzenia, szukanie nowych dróg i żywotność. Kościół jest niezwykle aktywny praktycznie we wszystkich obszarach życia. Prowadzi żłobki, przedszkola, szkoły, szpitale, przychodnie, sklepy, farmy, hotele, restauracje, pomoc charytatywną. Kościoły Burundi i Ruandy to Kościoły zachwycone teraźniejszością i optymistycznie patrzące w przyszłość. Dla mieszkańców tych krajów liczy się przede wszystkim to, co jest tu i teraz. Widać to w codziennym życiu prostych mieszkańców – nie ma terminów i stresu związanego z czasem. Pracują oni bardzo ciężko, ale jednocześnie jest w nich jakaś niezwykła, głęboka radość i skupienie. Mimo skrajnej biedy doświadcza się tutaj autentycznego życia we wspólnocie. Mieszkańcy wiosek pigmejskich, które odwiedziliśmy, są bardzo otwarci dzieląc się szczerze tym, co mają. Przyjęcie drugiego człowieka oznacza błogosławieństwo, bo jak mówią: „Kim byłbym bez moich braci i sióstr?” Ruanda i Burundi uczą mnie coraz większej wdzięczności do tego co mam, szacunku do drugiego człowieka i pracy. Jestem bardzo wdzięczna za tak cenne i piękne doświadczenie Bogu i osobom, które umożliwiły mi ten wyjazd. Murakoze Cyane.(Bardzo dziękuję)