Ja jestem drogą, prawdą i życiem…

Ja jestem drogą, prawdą i życiem…

Trzecia niedziela wielkanocna przeżywana jest w kościele jako Niedziela Biblijna. Rozpoczyna ona jednocześnie Tydzień Biblijny, którego celem jest zwrócenie uwagi wiernych na moc Słowa Bożego, że jest Ono żywe i aktualne. W Piśmie Świętym Jezus mówi o sobie: ,,Ja jestem drogą, prawdą i życiem”  (J 14,6). Jeżeli nie czytamy Słowa Bożego, to skąd wiemy, jaki obrać kierunek, co jest właściwe, co jest prawdą i co jest dla mnie życiodajne? Może ksiądz w niedzielnej homilii wcale nie opowiada o Nim w sposób porywający nasze serce, ale czy nie warto wtedy sięgnąć samemu po Biblię mimo znużenia czy zniechęcenia. Choć każdy z nas ma wiele zajęć, może warto podjąć to wyzwanie teraz i trwać w nim przez jakiś czas, a potem zastanowić się, jak spotykanie się z Bogiem w Jego słowie wpłynęło na moje życie; czy nie sprawiło, że inaczej spojrzeliśmy na naszą codzienność, relacje, podejście do samego siebie, wiarę? Czy ostatecznie nie doprowadziło nas do fundamentu naszej wiary, czyli spotkania z Osobą, a nie doktryną, teorią, zbiorem zasad? Poniżej przedstawiamy świadectwa osób, które opisują swoje doświadczenie spotkania z Bogiem w Jego słowie. Bóg czeka i na Ciebie…

Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17). No właśnie, dla mnie codzienna medytacja to moja wiara i wsłuchiwanie się w to, co Jezus mówi  do mnie. Rozważając codziennie Słowo, ono mną kieruje, pomaga w codziennych zadaniach, umacnia w trudnościach i daje siłę wtedy, kiedy trudno zrozumieć Wole Bożą, ale potrzeba ją przyjąć . Codzienna medytacja ukazuje mi działanie Boga w moim życiu Jego troskę…codzienne Słowo Jezusa  prowadzi mnie każdego dnia i pomaga zrozumieć to, czego umysł ludzki nie jest w stanie sam bez łaski ogarnąć i pojąć… Kiedy każdego ranka zaglądam do Słowa Bożego, zadziwia mnie Jego aktualność na każdą sytuację, jaka wydarza się danym dniu…Ono pokazuje, że jest żywe i skuteczne zdolne osiągnąć moje serce i ciało….
s. Beata Rusnarczyk CSMM

Moja przygoda z Pismem świętym rozpoczęła się, gdy miałem 18-19 lat. Wtedy kupiłem sobie pierwszy egzemplarz Nowego Testamentu. Wcześniej intrygował mnie mój kolega, z którym mieszkałem w internacie. On codziennie czytał słowo Boże i widziałem jak bardzo go to kształtowało wewnętrznie. Miał w sobie jakąś niewidzialną siłę do tego, żeby żyć inaczej. To moje pierwsze «spotkanie» z Ewangelią pochłonęło mnie do tego stopnia, że kilka tygodni później kupiłem sobie już całą Biblię. To był czas łaski. Tak to widzę po latach. Czytałem Pismo święte w każdej wolnej chwili, często do 3-4 godziny nad ranem. Do dzisiaj mam ten egzemplarz Biblii. Jest dosyć zużyty.
Przez wiele lat korzystałem z metody Namiotu Spotkania, której nauczyłem się w Ruchu Światło-Życie. Ale czułem, że to jeszcze nie jest to, do czego zaprasza mnie Pan. Dopiero pogłębione studium Pisma świętego, a zwłaszcza języków biblijnych, otworzyło mnie na głęboką modlitwę słowem Bożym. Zaczynam ją zawsze od otwarcia się na obecność Ducha Świętego. Wyrażam wewnętrzną gotowość na to, żeby zostać zaskoczonym przez Pana Boga. To jest moja zgoda na przemeblowanie czegoś w życiu. Później czytam dany fragment, najlepiej w oryginale. Następnie uważnie poszukuję słowa, które w danym dniu jest szczególnie zaadresowane właśnie do mnie. Zawsze z takiego słowa płynie światło, któremu nie można się oprzeć. Czasami to słowo odkrywa przede mną coś z tajemnicy Boga i wtedy napełnia mnie radością, a czasami rodzi wewnętrzny niepokój, zwłaszcza gdy jest wezwaniem do jakiegoś trudnego działania, które wiąże się z wejściem w misterium krzyża, albo wprost do nawrócenia. Dobra medytacja pozostawia ślad w życiu wewnętrznym albo w zewnętrznym działaniu. Nie zawsze skłania mnie do aktywności. Czasami wiąże się z emocjami i prowadzi do przebaczenia, wejścia w milczenie itd.
Bardzo ważne w medytacji są cisza i skupienie wewnętrzne. Od początku mojego kapłaństwa pierwszą rzecz, którą sobie organizuję w nowym miejscu, to przestrzeń do modlitwy słowem Bożym. Tak było w Wałbrzychu, gdzie jeden z pokoi zamieniłem na namiot Słowa, później w Legnicy, gdzie miałem specjalnie urządzoną część pokoju z wyeksponowanym Pismem świętym. Tak samo jest obecnie. Słowo Boże jest moją nawigacją.
ks. Piotr Kot, biblista

Pierwszy raz spotkałam się ze Słowem Bożym w wieku 15 lat na rekolekcjach oazowych. W domu rodzinnym nigdy nie czytało się Pisma Świętego, ani nawet go nie było. Od tamtego czasu było ono obecne w mojej codzienności z większą lub mniejszą intensywnością. Przez wszystkie lata szkolne i studenckie dość łatwo przychodziło mi wygospodarowanie czasu na modlitwę Słowem Bożym.
Od kiedy jednak jestem żoną i mamą dwójki małych szkrabów, znalezienie chwili samotności wymaga nie lada wysiłku. Uznaliśmy jednak wspólnie z mężem, że czas na indywidualną modlitwę jest potrzebny nie tylko nam samym, ale i naszej rodzinie. Ja pracuję w stałych godzinach, mój mąż natomiast na 3 zmiany. Dodatkowo dojeżdża do pracy 50 km i są tygodnie, że praktycznie się nie widzimy. Nie mamy zatem możliwości czytać Pisma Świętego wspólnie. W którymś momencie naszego małżeństwa przyjęliśmy jednak zasadę, że z góry ustalamy jaki fragment będziemy rozważać danego dnia. Dzięki temu mamy możliwość podzielić się ze sobą, jak dane Słowo do nas przemawia. Choć zdarza się, że robimy to sms’owo ☺️ W niedzielę rano natomiast czytamy razem z dziećmi czytania i Ewangelię z dnia. Choć nasze maluchy jeszcze nie wiele z tego rozumieją, to pragniemy w ten sposób pokazać im piękno Słowa Bożego i zaszczepić w nich chęć jego czytania.
Rozważanie Pisma Świętego w małżeństwie czy rodzinie to prawdziwy wysiłek. Natłok obowiązków, zmęczenie, rozdrażnienie czy zniechęcenie zdążają nam się nieustannie. Jeszcze gdy jest się takim śpiochem jak ja, modlitwa o świcie czy po zmroku, gdy dzieci śpią, bywa ogromną walką z samym sobą. Bywa że upadam i odpuszczam. Ale zawsze wtedy jednak czuję dziwny niedosyt i tęsknotę.
Słowo Boże nieustannie mnie i naszą rodzinę przemienia i prowadzi. Daje nam siłę i nadzieję na każdy dzień, nawet ten trudny czy smutny. I przede wszystkim uczy MIŁOŚCI. Do siebie nawzajem i do innych ludzi, których Pan Bóg stawia na naszej drodze. Cieszymy się, że Żywy Bóg w Swoim Słowie jest obecny w naszej rodzinie.
Gosia i Paweł, rodzice Kuby i Marysi