I-sza profesja zakonna s. Karoliny

I-sza profesja zakonna s. Karoliny

2 lipca 2012 roku – wpomnienie Matki Bożej Tuchowskiej i …dzień mojej pierwszej profesji zakonnej. Przez cztery lata przygotowywałam się do tego dnia w klasztorze, przez cztery dni na rekolekcjach w Biskupowie, ale tak naprawdę to Pan Bóg przygotowywał mnie na tą chwilę całe życie.

W dniu ślubów moje serce biło „sto razy” szybciej, a łzy ciągle napływały do oczu. Z jednej strony ogromna radość, a z drugiej niepewność czy aby na pewno jest to „moja droga”. Hmm …już dawno, a może nawet nigdy nie miałam w sercu tak wielkich rozterek i takich sprzeczności. Jednak modlitwa i wsparcie dobrych, mądrych, świętych ludzi pomogły mi powiedzieć zdecydowane TAK Panu Bogu w pełnej wolności serca i świadomości.

Mszę celebrował ks. bp Marek Mendyk. W czasie kazania powiedział słowa, które kilka dni wcześniej słuchałam w Biskupowie, a które bardzo mną poruszyły: „Pan Bóg w swej miłości powołał Cię zanim Cię stworzył!”. Cudownie mieć świadomość,że Ktoś miał mnie w swoim sercu już miliardy lat temu, zanim jeszcze powstał świat. msza święta była również dla mnie walką ze wzruszeniem i łzami. Jednak najtrudniejszym momentem były dla mnie podziękowania, ale warto czasami zobaczyć, za ile rzeczy powinnam być wdzięczna, to pomaga szczęśliwiej żyć. Zobaczyłam też, że posiadam w sobie nieograniczone pokłady łez.

W tym ważnym dniu towarzyszyło mi wiele osób m.in. ks. Proboszcz z mojej rodzinnej parafii, moi rodzice, siostra, chrzestni oraz ciocia, a przede wszystkim moje współsiostry! Wiele osób, które chciały mi towarzyszyć były przy mnie duchem i ich obecność szczególnie odczuwałam. Po Eucharystii zeszliśmy na obiad. Moja siostra zagrała kilka utworów na fortepianie, a nawet ks. Biskup zaśpiewał swoją słynną „Syrenkę”. Po obiedzie było trochę rozmów, a potem wszyscy wyjechali (niektóre Siostry oczywiście zostały). Wtedy mogłam w ciszy pobyć w kaplicy by podziękować za tą wielką łaskę jaką mnie Pan obdarzył. Do urlopu miałam jeszcze tydzień więc mogłam przyzwyczaić się do „pierwszego piętra”.

Wspominając ten dzień mam w pamięci jeszcze jeden moment. siedząc w kaplicy i czekając na Eucharystię zobaczyłam, że zgasło światło. Od razu poderwałam się by sprawdzić bezpieczniki, ale któraś z Sióstr zatrzymała mnie i powiedziała, że sama to zrobi …okazało się, że to nie były bezpieczniki. Co kilka lat zmieniają licznik i właśnie tego dnia, 15 minut przed Mszą Świętą przyszli panowie, odłączyli prąd i rozpoczęli wymianę licznika. Śmiechu miałam co nie miara, ale wiem, że Jezus chciał mi powiedzieć, że od tej chwili będę żyłą z nowym licznikiem. Teraz wszystko zależy ode mnie …czy bedę chciała i podłączę się pod GŁÓWNE ZASILANIE czy nie. Takiego licznika, życzę wszystkim.

s. M. Karolina